10 sierpnia 2013

Rozdział 2 - Milczę


Okey... miał być dłuższy, ale taki ze mnie leń, że dalej nie napisałam. A Gabrysia (tak, specjalnie Cię tak nazwałam ;P) zmusiła mnie żebym dodała dzisiaj. 




Budzik zadzwonił punktualnie o szóstej. To nie do wiary jak czas szybko leci. Zanim się obejrzysz minie dzień, tydzień, dwa, miesiąc… Z każdą pojedynczą chwilą stajemy się coraz starsi, z każdą sekundą zbliżamy się do celu naszego życia. Ludzie rodzą się by umrzeć. Ludzie rodzą się by oddać siebie innym. Ludzie rodzą się by być…

Ziewając głośno zwlekłam się z łóżka i do wlokłam moje cztery litery do łazienki. Stanęłam przed dużym, nieco zmatowiałym lustrem wiszącym nad umywalką. Gdybym była smutna, moje odbicie zapewne pogorszyłoby jeszcze mój nastrój, ale w tej sytuacji już nic nie mogło tego zrobić. Nawet moja chuda, blada twarz; wyraźnie zarysowane kości policzkowe i brązowe piegi widniejące na bladej twarzy. Nawet mój lekko zaokrąglony nos, wąskie, wiśniowe usta, szarawe z domieszką niebieskiego oczy i czupryna płowych włosów sięgających końcówkami do łopatek. Nic. Nie, to nawet nie to, że byłam smutna, czy zła. Ogarnęła mnie tylko dziwna aura szarości, podczas gdy za oknem mojej sypialni rozciągał się obraz najcieplejszego w tym roku poranka. Był środek czerwca.

Przypomniał mi się moment, w którym ostatni raz widziałam się z Harrym. Był początek długiego weekendu majowego i byłam cała w skowronkach, opętana myślą o miłym spędzeniu deszczowego popołudnia, w zaciszu swojego małego, fioletowego pokoju.
   - A więc… Harry – odezwała się moja mama gdy tylko wszyscy usiedliśmy w salonie z kubkami gorącej herbaty w dłoniach. O dziwo nie patrzała wtedy na wyżej wymienionego, a na mnie. – A więc Harry, może opowiesz mi wreszcie jak to się stało, że znalazłam cię dzisiaj z torbą podróżną w ręce, przemoczonego do suchej nitki przed drzwiami twojego domu?
Dopiero wtedy podniosłam wzrok znad stołu i zerknęłam ukradkiem na chłopaka. Wydawało mi się, że jest suchy. Mentalnie wzruszyłam do siebie ramionami i ciaśniej objęłam kolana, opierając o nie podbródek.
   - Nie ma tu nic do opowiadania, ciociu – Harry uśmiechnął się lekko. Zachowywał się tak jak zwykle, jakby zaledwie wczoraj oberwał ode mnie jabłkiem w głowę za to, że próbował dobrać się do moich kanapek w szkole. Rozluźniłam się trochę. Nagle ogarnęła mnie złość na samą siebie. Jak ja mogłam tak dziwnie zareagować? Przecież to zupełnie naturalne, że podczas swojego pobytu w rodzinnym miasteczku postanowił odwiedzić także i nas. Zawsze bardzo lubił moją mamę. Rozważania nad tym jak wielką idiotką jestem, przerwał dalszy ciąg wyjaśnień Harry’ego. – Po prostu chciałem zrobić niespodziankę rodzicom i Gem i zamiast uprzedzić ich, że wpadnę…
   - Po prostu wpadłeś? – dokończyłam za niego podnosząc lekko prawą brew w górę.
   - Bingo.
   - Annie z Tomem wyjechali na weekend do Paryża. Wracają w poniedziałek – poinformowała go uprzejmie mama.
   - A Gemmie jest u rodziców Nicolas’a – dodałam.

Nałożyłam na wilgotną szczoteczkę miętową pastę do zębów.

Tamtej nocy długo nie mogłam zasnąć. Kręciłam się w łóżku, a każdy mój ruch akompaniowany był delikatnym skrzypnięciem sprężyn w łóżku. W końcu wstałam z zamiarem udania się do kuchni. Stwierdziłam bowiem, że bardzo zaschło mi w ustach.

Po omacku przeszłam koło drzwi łazienki i weszłam do salonu. Zobaczyłam Harry’ego rozłożonego na kanapie, przykrytego kocem i oglądającego coś w telewizji. Nie był głośno. Dźwięk ściszył do tego stopnia, że nie był w stanie nikogo obudzić, jednak coś w jego zachowaniu mnie irytowało. Może fakt, że nadal czuł się tu jak u siebie w domu?

Przeszłam bezszelestnie z tyłu kanapy. Przynajmniej tak mi się wydawało, bo już po chwili usłyszałam szept Harry’rgo. Cichy, zachrypnięty.
   - Też nie możesz spać?
Nie odpowiedziałam. Może pomyśli, że lunatykuje?

Weszłam do kuchni. Podobno nic tak dobrze nie robi na sen, jak szklanka gorącego mleka, dlatego już po chwili trzymałam w ręku nieduży rondelek, który postawiłam na kuchence. Mogłam zagrzać je sobie w mikrofalówce, z pewnością byłoby to o wiele prostsze, jednak  bałam się, że głośne urządzenie może obudzić mamę. Nalałam do garnka mleka i oparłam dłonie na pralce*, spoglądając co chwilę w stronę kuchenki.

Nie włączyłam dużego światła. Zapaliłam tylko niewielką żarówkę nad okapem. Ciemność dawała mi bezpieczeństwo, osłonę przed niechcianymi spojrzeniami, a ja nie chciałam być widziana. Czułam się dobrze w samotności.

Kiedy mleko się zagotowało, przelałam je sobie do kubka i wyszłam z kuchni. Ponownie musiałam przejść przez salon, w którym tym razem nie grał telewizor, a chłopak leżał zwinięty w kłębek i prawdopodobnie spał. Przeszłam za kanapą, bez obaw kładąc dłoń na jej oparciu i przesuwając ją po nim kiedy szłam. Niosąc gorący napój wolałam się o nic nie potknąć.

Usłyszałam ciche:
   - Przepraszam.
Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, z kogo ust ono padło i do kogo było skierowane. A także za co. Wszystko to wiedziałam i byłam nawet zadowolona, ale i tym razem przeszłam koło tego faktu milcząc. Po prostu milczałam.

Przeczesałam palcami włosy i spojrzałam w swoje zmęczone oblicze. Dotknęłam opuszkami palców delikatnie zarysowane worki po oczami i westchnęłam. A teraz najgorsza część wspomnień…

Następnego ranka weszłam do kuchni zaspana. Zajęta głośnym ziewaniem nawet nie zauważyłam, jak rozmowa nagle ucichła. Harry uśmiechał się do mnie nie pewnie, a mama mieszała w swoim kubku z kawą. Zignorowałam ich.

Późnym popołudniem, kiedy Harry był już w drodze do Londynu, mama poprosiłam mnie, abym pomogła jej zmywać. Coś w jej wyrazie twarzy, albo w zachowaniu w stosunku do mnie, kazało mi mniemać, że ma mi coś ważnego do powiedzenia.  Coś, czym się strasznie stresuje, być może obawie się mojej reakcji, a jednocześnie jest podekscytowana. I miałam racje.

   - Córeczko – zaczęła mama, a ja już wiedziałam, że niedługo poznam przyczynę jej dziwnego zachowania. – Wiesz, że nie stać mnie na wakacje dla ciebie…
   - Mamo – zaprzeczyłam – wiesz, że nie potrzebuje żadnych wakacji!
Twarz jej stężała.
   - Nie mów tak. Przydałoby się, żebyś zwiedziła kawałek świata…
   - Ale ja…
   - Nie chcę, żebyś skończyła tak jak ja! Stara rozwódka, siedząca całe życie na własnym tyłku! – uciszyła mnie. – Na dwa pierwsze tygodnie lipca bierzesz sobie wolne i jedziesz do Londynu jasne?!


*w Anglii pralki mają w kuchniach, dziwne nie?

11 komentarzy:

  1. Młahahahaha :DD ! Wiedziałam, że się uda :)) Ale jestem szczęśliwa :3 Kocham ten blog i ten rozdział <3 Cieszę się, że dodałaś i że mam zaszczyt być twoją betą!
    Złowieszcza pralka!
    <3 Jedzie do Londynu do Hazzy! Ciuch ciuch!
    :D wybacz za dziwne słowa, ale mam dziwny humor xD Czekaaam!

    OdpowiedzUsuń
  2. London:3 Łiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii <3
    Ciekawe czy spotka ją tam coś ciekawego?
    niuch niuch :) Dobranoc :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :DD Nieee Julay to taka nudziara, że znając życie całe dwa tygodnie na dupie spędzi xD

      Usuń
  3. Uwielbiam ten blog. Zapowiada się ciekawie. Na wakacje do Harrego ;]
    Czekam na nexta ;p

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział strasznie króciutki, szkoda, bo chciałoby się poczytać dłużej. :) Ładnie napisany, podobała mi się retrospekcja wpleciona w codzienne czynności. Główna bohaterka jedzie do Londynu.. Hm, jestem pewna, że wydarzy się tam nie jedna ciekawa rzecz. ;) Niecierpliwie czekam na następny rozdział, więc pisz szybko!
    Pozdrawiam i życzę weny! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję, niestety wątpię, żeby w Londynie zdarzyło się coś ciekawego ;P

      Usuń
  5. Jak dla mnie - rozdział bomba, hahaha :D
    Lubię Julay ;)
    Czekam na nn ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ;) też ją lubie chociaż jest idotką :D

      Usuń

Obserwatorzy