26 stycznia 2014

Rozdział 8 - Komoda mojej mamy

 ~Część Druga~
Dwa do przodu
   


   Rzeczy przychodzą i odchodzą. Ludzie pojawiają się w naszym życiu, czasem nagle, jak grom z jasnego nieba i tak samo z niego znikają. Od zawsze w przyrodzie istnieje pewien cykl, pewna powinność, która powtarza się przez wszystkie wieki, niezmiennie. Tak jak liście, które spadają jesienią, by na wionę z powrotem odżyć. Osobiście przekonałam się o tym, kiedy wchodząc do klatki schodowej, w drzwiach minęło mnie dwóch facetów niosących ulubioną komodę mamy.

   Zwykły mebel, powiecie. Ale on jedyny był ze mną od początku. Odkąd tylko pamiętam stał w rogu salonu, niepozorny, z powycieranym blatem i przekrzywioną szufladą. Mama odziedziczyła ją po swojej mamie, która z kolei dostała ją od swojej. Tak miało być i ze mną. Ta komoda była ważna dla naszej rodziny. Była niemal jak jej członek. Podobno pradziadek przywiózł ją z Ameryki. A teraz miałam się z nią pożegnać? Ale dlaczego?
   - Co się stało? – zapytałam mamę, kiedy wbiegłam na górę po schodach. Z pewnością była bardzo zaskoczona moim nagłym pojawieniem się w progu mieszkania, zwłaszcza, że w Londynie miałam zostać jeszcze tydzień. Ale wróciłam. Wróciłam, bo nie umiałam inaczej. Owszem, wahałam się i to niejednokrotnie, ale teraz jestem w końcu pewna, że zrobiłam tak jak należy. Gdybym była inną osobą z pewnością rzuciłabym się mamie w ramiona. Może… Uświadomiłam sobie jak bardzo za nią tęskniłam. Minęło marne pięć dni. Mięczak ze mnie.

   Ale coś było nie tak. Wyczułam to od razu. Najpierw ta komoda. Jestem pewna, że mama nie oddałaby jej tak po prostu. Nikomu. Istnieje też oczywiście możliwość, że w końcu zdecydowała się na jej renowacje, ale… nie, to nie w jej stylu. Przecież ona kochała to jak wyglądała. Wszystkie jej niedoskonałości i ubytki pozostawione przez czas. To wszystko składało się na jej niepowtarzalność.

   Spojrzałam mamie prosto w oczy. Na pierwszy rzut oka wyglądała tak samo, jak kiedy wyjeżdżałam, ale kiedy się przyjrzałam, zdałam sobie sprawę, że sińce widniejące pod jej niebieskimi oczyma nie są już tylko skutkami zmęczenia i wielogodzinnej pracy. Podobnie przekrwione oczy. Płakała. Nie uśmiechała się na mój widok. Widać było, że oprócz zaskoczenia na jej twarzy malowało się coś więcej. Tylko nie byłam do końca w stanie stwierdzić co. W każdym razie nic dobrego. Ręce jej drżały, a sok porzeczkowy chlupotał w szklance, którą trzymała.
   - Mamo, co się stało? – powtórzyłam naprawdę zaniepokojona.
   - Julay – odpowiedziała twardym tonem. I chociaż była stanowcza, to nie potrafiła ukryć dziwnego drżenia głosu. – Julay, na miłość Boską, dziecko. Co ty tutaj robisz? – postawiła zamaszystym ruchem szklankę na blacie w kuchni. Kilka kropel czerwonego płynu ozdobiło nasz blat zwiastując tragedię.*
   - Mieszkam – stwierdziłam trochę arogancko, ale zaskoczyło mnie tak chłodne powitanie mamy. – Mamo, mam prawo wiedzieć co się dzieje. Przecież widzę, że coś jest nie tak – mój ton przybrał prawie błagalną barwę. Rzuciłam torbę ciążącą mi na ramieniu w kąt pokoju i stanęłam twarzą w twarz z mamą.
   Zapadła cisza. Nie mam pojęcia ile to trwało. Mama schowała twarz w dłonie. Myślałam, że płacze, ale nie. Spojrzała na mnie w końcu, a w jej oczach widziałam pustkę. Na twarzy malowała się powaga, ale ręce wciąż jej drżały.
   - To był komornik – powiedziała. Byłam pewna, że jej głos będzie cichy i żałosny, ale spotkało mnie kolejne zaskoczenie. Uniosła z dumą głowę i wbiła we mnie ostry jak nóż, matczyny wzrok.

   Oparłam się ciężko o kuchenny blat. Bałam się, że jeśli tego nie zrobię, upadnę. W głowie mi szumiało, a usta zaschły na wiór, mimo to, zdołałam z siebie wykrztusić:
   - Komornik?

Musiało zabrzmieć to naprawdę żałośnie, bo wyraz twarzy mamy jakby złagodniał, a ona sama jakby zmalała i zgarbiła się lekko.
   - Tak – odpowiedziała cicho. – Nie mówiłam ci nic wcześniej, bo…
Wyprostowałam się. W oczach zamigotały mi łzy, ale w ostatniej chwili powstrzymałam je przed spłynięciem.
   - Wiesz, myślałam że jestem bardziej godna zaufania.
   - To nie tak, przecież wiesz – próbowała się bronić. – Dziecko, posłuchaj….
   - Nie, to ty posłuchaj, mamo. Mam dosyć twojego ciągłego naginania faktów i traktowania mnie jakbym miała pięć lat. I wiesz co? Mam dosyć ciebie! – krzyknęłam i wybiegłam z domu tak jak stałam.

~*~

   Nie byłam z siebie dumna. Niepotrzebnie tak wybuchałam, ale nie byłabym chyba sobą, gdyby na kogoś nie nakrzyczała. Padło na moją mamę. Znowu. Czułam się potwornie. W głowie wciąż mi dudniło. Myślałam, że zwymiotuję. Naprawdę. Było mi niedobrze. Komornik. Komornik. Komornik. To słowo nigdy nie wróży nic dobrego. Wiedziałam, że nie mamy zbyt kolorowej sytuacji finansowej, ale nie sądziłam że jest aż tak źle.

   Nie miałam ochoty wracać dzisiaj do domu. Usiadłam na ławce pod drzewem. Jutro wrócę. Wrócę, wysłucham jej. Ale jeszcze nie dzisiaj. Znam siebie na tyle, iż wiem, że dzisiaj nie dałabym rady zrobić tego na spokojnie. Z pewnością w końcu wybuchłabym płaczem. I po co mi to?

Postanowiłam zasięgnąć rady u mojej najlepszej przyjaciółki.

Tak, ja też mam przyjaciółkę. I jak na złość musi to być starsza siostra Harry’ego.

Gemma. Osoba na swój sposób zagadkowa i otwarta. Znam ja od tak dawna, a nadal mnie zaskakuje. Najbardziej podoba mi się w niej jej charakter. Jest silna. Może nie widać tego na pierwszy rzut oka, ale z pewnością potrafi znieść więcej bólu niż większość ludzi stąpających po tej ziemi. Jest też ładna. Ma ciemne, długie włosy i nieprzeniknione oczy. Nie lubi kompromisów. Facetów ma na pęczki. Niedawno zerwała Nicolasem. Nie płakała. Nigdy nie płacze. Kiedyś chciałam być taka jak ona, ale jestem za słaba, za co skrycie się nienawidzę. Podsumowując, Gemma jest idealna.

~*~

Usiadłam, a raczej rzuciłam się na łóżko Gemmy. Dziewczyna odgarnęła kosmyk włosów za ucho i przycupnęła koło mnie z wielka miską popcornu na kolanach i pilotem od jej małego telewizora w ręku.
   - To jak było u twojego chłopaka w Londynie? – zapytała niewinnie, ale ja wiedziałam, że zrobiła to celowo.
   - Nijak – odparłam obrażona, patrząc na nią złowrogo.
Uśmiechnęła się zadziornie i rzuciła we mnie popcornem.
   - Oj tam, mój brat to debil – wzruszyła ramionami przeskakując kanały, jakby nigdy nic.
   - Wdał się w siostrę – zaśmiałam się i zepchnęłam dziewczynę z łóżka.



*”Kilka kropel czerwonego płynu ozdobiło nasz blat zwiastując tragedię” – tu w bardzo delikatny sposób nawiązałam (albo przynajmniej myślałam, że nawiązałam) do „Balladyny”, która przed zabiciem siostry widziała wszystko w odcieniach czerwieni, jak krew która zabrudziła jej ręce w chwili morderstwa. Czytałam ostatnio i tak mi się skojarzyło ;D

7 komentarzy:

  1. Pierwsza! :D Kocham Cię za ten rozdział! Czytam go już czwarty raz i za każdym razem podoba mi się coraz bardziej :) Tak się cieszę, że wreszcie się pojawił! Ostatnio codziennie sprawdzałam.
    Ten komornik... Mam nadzieję, że Julay nie straci domu :/ W sumie to nie dziwię się, że wyżyła emocje na mamie. W takiej sytuacji trudno, żeby się nie zdenerwowała.
    Kurcze jak ja się cieszę, że jest coś o Gemmie! :D Mam nadzieję, że w kolejnych rozdziałach też się pojawi, bo ja ją uwielbiam.
    I wiesz co? Podziwiam Cię Zuz. Naprawdę niesamowicie potrafisz wszystko opisać. I uwielbiam czytać to co piszesz! Mam nadzieję, że w przyszłości napiszesz jakąś książkę, ponieważ nie znam osoby która potrafiłaby to lepiej zrobić niż ty!
    Proszę pisz szybko i dodawaj kolejny bo ja tutaj czekam niecierpliwie! :*
    Julay czekam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :3
      Ale wiesz co? Ja znam taką osobę, bo jesteś nią ty!
      Taka ty skromna wow uszanowanko xD

      Usuń
  2. Chwila zaskoczenia...
    tamparatam...
    Nie krzyczę.
    Siedzę cicho i nie krzyczę.
    Widzisz? Ja też umiem powstrzymać swoje napady euforii. :3

    Nie wiem jak ty to robisz, ale na prawdę bardzo, bardzo, bardzo, bardzo... twój styl pisania przypomina mi styl Edny Buchanan. *.*
    Niewiarygodne, że osoba w twoim wieku może pisać równie dobrze jak doświadczona dziennikarka i potem pisarka.
    Nie urażając p. E. Buchanan, twierdzę, że twoje opowiadanie jest nawet lepsze od ''Miami w ogniu''.
    Niewiarygodne. Kocham ♥

    xx. Niarry

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ojej, dziękuję :OO
      Akurat nie znam tej pisarki, będę musiała przeczytać ;D

      Usuń
  3. Kocham!!
    Wczoraj weszłam na FHTL, żeby jeszcze raz go przeczytać, bo kiedyś zgubiłam linka, ale zobaczyłam notkę i się dowiedziałam, że piszesz coś podobnego od razu tu weszłam i już nie chcę wychodzić:D
    Masz talent i piszesz jak profesjonalistka.
    Już kocham tego bloga <3 <3 <3
    i Z niecierpliwością czekam na 9 rodział:)
    Weny
    + nominowałam cię do LA, więcej dowiesz się na blogu: http://strength-fanfiction.blogspot.com/p/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  4. *o*
    w wolenj chwili zapraszam do siebie - http://wind-onedirection-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy